Krocz tą drogą prosto przed siebie.
I pamiętaj - już jesteś w Niebie
Bez filtra w gałkach,
Bez cienia zmiany,
Patrzę na świat,
Znany i nieznany.
Bez myśli, słowa,
Na szyję wetknięta głowa,
Co kręci się w ciszy, jak jakiś
przedmiot obracany.
Bez skargi, nagany,
Wyostrzony i rozebrany,
Obcy świat się jawi
Pusty i nienazwany.
Bez wytchnienia i bez cienia,
Bez westchnienia i marzenia,
Bez piękna i brzydoty.
A ja myślę - co mi po tym?
...
Bo widzisz, tak jak bez zatrzymania, nie ma flow z biegania,
Tak bez rozpoznania, nie ma prawdziwej zabawy.
Co z tego, że znasz założenia, jeżeli nie zgłębiasz sztuki tworzenia,
Zanurzając ręce po łokcie i pachy w bezdennej przepaści mojej kreacji.
Chcenia Ci potrzeba,
Więc przyjdź.
Palącą potrzebę mam wciąż sklejać rozkruszone wątki,
z naciskiem nadal pytam o przyczyny i początki,
zrozumieć i objąć chcąc to co niepojęte,
bo "właśnie, że ja" skończę, co zostało zaczęte.
Rozsiąść się nie mogę i odpocząć choć na chwilę,
bo we mnie buzują te wspomnienia i krotochwile.
A kiedy za nos i ogon siadam siebie na rzeczonej ławce,
widzę jak po niebie płyną leniwie puchowe latawce.
One zdają się nie mieć z pogodą problemu,
po prostu są, składając się z wodoru i tlenu.
I to wszelkie pretensje w głowie zatrzymuje,
bo jak szukać tego, co się przed nosem znajduje?