Patrzę na zewnętrzny świat.
Stoję naprzeciw Was.
Jesteś Ty i jestem Ja.
Mam zatkane usta i napięte ciało.
Zaciśnięte pięści wypchane plastikową pałą.
Nienawidzę.
Patrzę na Was i nic nie widzę.
Warczę, jak zwierzę zaszczute, zranione.
Walczę o to, co mi przyrodzone.
Nie zabierzesz mi już nic!
Zauważam jak powietrze przepływa przez moje rozszerzone nozdrza.
Nie zabierzesz mi już nic!
Nagle czuję jak wpływa we mnie ulga, a wraz z nią uwaga i troska.
Nie zabierzesz mi już nic.
Głaszczę moje rozszalałe ciało.
Nie zabierzesz mi już nic.
Czuję, że mam wszystko, a nie wciąż za mało.
Widzę Cię, widzę Was.
Co mogę Ci dać?
Wiem, że boisz się tak, jak Ja.
Co mogę Ci dać?
Kochasz władzę? To strach. I ja go znam.
Co mogę Ci dać?
Bo cierpię, kiedy widzę tak rozdarty świat.
Co mogę Ci dać?
Rozluźniam dłonie, opada bezwładna pała.
Stoję mocna i wyprostowana.
Idziesz w moim kierunku,
nie wiem jakie masz zamiary.
Oddycham piersią pełną wiary.
Moje usta drażni mroźne powietrze.
Co mogę Ci dać? Bo wszystko mam.
Odwagę mam i prawdę mam.
Bo jestem jak kropla, która drąży skały,
która współczuje, a nie lekceważy.
A za mną piętrzy się wielka fala, ocean ludzkich marzeń.
Już nie czeka, rozsadza horyzont zdarzeń.